sobota, 30 września 2017

Czechosłowacja - Stara Tura, 1978 r.

 Czyli jak jedna podróż może zmienić całe życie 😀.


Ruszam w swoją, drugą w życiu zagraniczną wyprawę. Kierunek - obóz harcerski w Starej Turze w Czechosłowacji. Jedziemy autokarem przez całą Polskę. Zatrzymujemy się na obiad gdzieś na Śląsku. Na pierwsze danie serwują nam żurek. Pierwszy raz w życiu jem żurek. Tyle o nim słyszałem dobrego. Niestety, nie smakował mi za bardzo. Granicę przekraczamy w Cieszynie. No i jestem w szoku po przekroczenie granicy. Widzimy dwujęzyczne napisy na budynkach : "Potraviny"- "Artykuły spożywcze," "Hospoda"-"Gospoda". Nie mogłem się temu nadziwić. Niby zagranica, a tu polskie napisy. Po latach wyczytałem, że przejeżdżaliśmy przez Zaolzie, zamieszkałe w dużym stopniu przez polską ludność. Druga rzecz, która mnie tam zaskoczyła, to ogromna ilość czerwonych gwiazd i sierpów i młotów na fabrykach, urzędach, czy budynkach publicznych. W Polsce czegoś takiego nie było. Dojeżdżamy do Starej Tury. Nasza baza znajduje się w szkole podstawowej. Wychodzimy przed szkołę, a tam, w oddali stoją miejscowe chłopaki. Nagle zaczynają w nas czymś rzucać. Zorientowaliśmy się, że rzucają w nas ... czereśniami ! W tamtym czasie, czereśnie w Polsce były niebywałym rarytasem. Rzucamy się na miejscowych, łapiemy ich i konfiskujemy cały zapas ich "amunicji". Ale mieliśmy wyżerkę !
Stara Tura to małe miasteczko / 10.000 osób/, praktycznie bez atrakcji. Często chodzimy więc na piesze wycieczki poza miasto. Organizowane tam też są harcerskie zawody. Na jednej z takich wycieczek, trafiliśmy na drogę wysadzoną drzewami czereśni. Była to sytuacja porównywalna, ze znalezieniem się w raju. Każdy wskakuje na swoje drzewo i opychamy się czereśniami na maksa. Wracamy do szkoły, gdzie dochodzi do walki o wolne kabiny w toalecie 😀. Zdaje się, że wszyscy przesadzili z tymi czereśniami.
Spacery po mieści uświadamiają nam, że zaopatrzenie czechosłowackich sklepów jest nieporównywalnie lepsze niż polskich. Do tej pory zastanawiam się czemu na Węgrzech, w NRD, Czechosłowacji, Jugosławii  czy nawet w Związku Radzieckim było więcej towarów niż w Polsce ? Wyjątek stanowiła Rumunia gdzie było tragiczne zaopatrzenie. W czeskich sklepach odkryłem herbatę z rumem / zagęszczony płyn w plastikowej butelce/, która przez wiele, następnych lat była moim przysmakiem.


Podczas jednej z wędrówek po mieście, podlatuje do nas miejscowa kobieta i krzyczy, że polski kosmonauta poleciał w kosmos. Pytamy się: kto to taki ? Pokazuje nam gazetę ze zdjęciem M.Hermaszewskiego. Musiał to być więc 27 czerwiec 1978 r. Dodam, że polski kosmonauta był reprezentantem czwartego narodu, który znalazł się w kosmosie / po Rosjanach, Amerykanach i Niemcach wschodnich/. Przy okazji wspomnę o zadziwiającej historii życia M.Hermaszewskiego.
Mirosław Hermaszewski został ocalony z napadu UPA na Lipniki / Wołyń/ przez rodziców. Jak odnotowuje jego brat, w kolonii Lipniki (pow. Kostopol) podczas nocnego napadu w strzelaninie i pożarze ściganej przez banderowców matce wypadł z rąk półtoraroczny późniejszy polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski. Dobrze opatulony przeleżał w śniegu do rana i został znaleziony przez ojca / matka w tym czasie ukrywała się u znajomych Ukrainek/. Był tak zmarznięty, że ojciec aby przywrócić go do życia, wydoił krowę i zanurzył dziecko w ciepłym mleku.  Podczas rzezi wołyńskiej w latach 1943–1945 Hermaszewski stracił 19 osób z rodziny, w tym ojca, zamordowanego przez UPA.

Największą atrakcją Starej Tury było pobliskie jezioro- Dubnik, na które chodziliśmy się kąpać. 

Organizowano nam też wycieczki, na przykład do Bratysławy. Nad całym miastem góruje zamek na wzgórzu/ Zamek Bratysławski/.


 Weszliśmy też na wzgórze Slavín, gdzie znajduje się cmentarz i pomnik żołnierzy radzieckich. Ze wzgórza tego rozpościerał się piękny widok na całe miasto. Przewodnik pokazał nam gdzieś na horyzoncie fabryczne kominy. Były to kominy oddalonego o 40 km. Wiednia. Byłem bardzo podekscytowany, bo pierwszy raz w swym życiu na własne oczy widziałem mityczny Zachód !  To nic, że z odległości 40 km. ! 😀
Przechodzimy przez charakterystyczny most. Na ścianach tego mostu widzę nabazgrane kredą nazwy zespołów : DEEP PURPLE, KISS, AC/DC, LED ZEPPELIN etc. Na końcu mostu widzę nabazgrane kredą moje nazwisko! Skąd za granicą Polski, na ścianie wzięło się moje nazwisko ? Do dziś stanowi to dla mnie zagadkę. 
Za mostem, na nadbrzeżu trafiamy na zamknięte wesołe miasteczko. Wszystkie atrakcje pozamykane poza ... labiryntem ze szklanych ścian. Ładujemy się do labiryntu. Niełatwo było znaleźć z niego wyjście. Pojawia się stróż tego obiektu i wygania wszystkich. Koniec zabawy. Odwiedzamy jeszcze muzeum czechosłowackich partyzantów, gdzie jeden z uczestników naszego obozu na prezentowanych tam zdjęciach odnajduje swego krewnego.


"Nowy Most" w Bratysławie.

Innym razem zawieziono nas zwiedzać zamek / gdzieś na Słowacji/. Wyjątkowy był to zamek, bo osadzony na jaskini. Niestety nie zapamiętałem nazwy tego zamku. 

Czasami rozmawialiśmy ze Słowakami, którzy byli zatrudnieni w obsłudze naszego obozu. Wszyscy dobrze wyrażali się o Polakach, ale każdy z nich wypominał nam, nasz najazd na ich kraj w 1968 r. Ten wstyd długo będzie się ciągnął za Polską. 

Jednym z uczestników tego obozu był Leszek S. z Ostródy. Człek ten dosyć diametralnie zmienił me życie. Całe dnie i noce opowiadał mi / i mojemu kumplowi Krzyśkowi / historie o muzycznych zespołach : PINK FLOYD, BUDGIE, LED ZEPPELIN, DEEP PURPLE, BLACK SABBATH etc. My za bardzo nie jarzyliśmy o co chodzi / bo jak można dyletantowi muzycznemu, słownie namalować obraz muzyki, której nigdy nie słyszał ?/, ale jego opowieści miały tak przekonywujący charakter, że natychmiast po przyjeździe do Polski rzuciliśmy się do nagrywania muzycznych audycji w Trójce, które nam polecił. W pierwszej tej audycji Piotr Kaczkowski prezentował dokonania hard rockowych tuzów. Wysłuchałem audycji i nagrałem wszystkie te kapele : BLACK SABBATH, LED ZEPPELIN, DEEP PURPLE, BUDGIE, URIAH HEAP, STATUS QUO i ... nic nie było już takie same... Muzyka ta została ze mną na stałe.

Zwiedzamy  w Starej Turze fabrykę urządzeń medycznych - Chirana. Nic ciekawego, ale pewnie to jedna z niewielu atrakcji tego miasta. Na koniec zostaliśmy obdarowani sporą ilością prezentów typu: jednorazowe strzykawki, przypinki, materiały reklamowe.

Chirana.


Podsumowanie :

Bardzo miło wspominam ten czas. Dla takiego dzieciaka jak ja pobyt w Czechosłowacji był prawdziwą atrakcją. Małym kroczkiem do poznania otaczającego nas świata. Świata tak bardzo zamkniętego dla nas, mieszkańców krainy zwanej Polską Rzeczpospolitą Ludową ...



Las Vegas, Kanion Kolorado, Kanion Antylopy X, Zapora Hoovera, maj 2023 r.

15 maja 2023 r.   Lecę z Chicago  do Las Vegas . Chicago, lotnisko O'Hare. A tu już Nevada . Pustynie, góry i zieleń w szczątkowej form...