czwartek, 29 października 2020

TURCJA - ALANYA, 2020


W 2019 r. wykupiłem sobie sobie wczasy w miejscowości Alanya w Turcji. Na krótko przed moim wyjazdem, dowiedziałem się, że zbankrutowało biuro podróży z którym miałem jechać - Thomas Cook / nota bene najstarsze biuro turystyczne na świecie/. Nie było już czasu, aby załatwiać alternatywny wyjazd. Nie poddałem się i na początku 2020 r., w marcu zakupiłem podobny wypoczynek, na październik tego roku. Akurat świat był zajęty rozprzestrzenianiem się koronawirusa, ale media pisały, że w maju i w czerwcu nie będzie po nim śladu. Hmmm... Nadszedł październik i na dwa dni przed wyjazdem dowiedziałem się, że Turcja została wciągnięta, przez rząd brytyjski, na listę państw po odwiedzeniu których niezbędna jest 2 tyg. kwarantanna po powrocie do UK. Po krótkim wahaniu zdecydowałem się jechać...

 4 października 2020 r.

Ląduję na lotnisku w Antalya.


Bezpośrednio po wyjściu z lotniska wsiadam do taniego transferu do Alanya. "7/24" ten transfer się zwie i oferuje doprawdy konkurencyjne stawki. Ze 2,5 godziny jazdy i docieram do tego nadmorskiego kurortu. Tam biorę taksówkę i jadę do mojego hotelu " Moon Flower".



 Po dotarciu okazuje się, że hotel ten jest zamknięty, w środku wszystko porozwalane, a na drzwiach wiszą kartki z urzędowymi adnotacjami o jego zamknięciu. Stanąłem jak wryty. Co tu jest grane ? Wyciągam moje dokumenty z namiarami na hotel, proszę taksówkarza, aby zadzwonił pod wskazany numer. Ten dzwoni ale nie ma takiego numeru. Jestem pewny, żę zostałem wyrolowany przez me biuro turystyczne. Taksówkarz się nie poddaje. Dzwoni gdzieś, a potem każe mi jechać ze sobą. Zajeżdżamy gdzieś. Pyta się o coś jakichś gości, ci nic nie wiedzą. Jedziemy gdzieś dalej. Pyta się innych i informuje mnie, że właściciel tego hotelu ma inny hotel i jedziemy tam. Po dotarciu do drugiego hotelu, okazuje się, że czekają tam na mnie i wszystko gra. Uczucie ulgi. Jestem wdzięczny memu taksówkarzowi za jego pomoc. Nie chce za nią dodatkowych pieniędzy, ale mu wciskam. 

Trafiam do hotelu "Sunflower". Podoba mi się ten obiekt, złożony jest z 3 budynków i przynajmniej 4 basenów. 

"Sunflower"



"Sunflower"



"Sunflower"


Nie spodobał mi się oferowany pokój, więc dopłacam do większego apartamentu. 


"Sunflower"



"Sunflower"



"Sunflower"

Robi się ciemno, nie ma co siedzieć w hotelu.

"Sunflower"

Fajnie jest. Ciepło jest. Trzeba rozejrzeć się po okolicy. Idę sobie uliczkami w stronę morza. Docieram do tak zwanego "Harbour". Przycumowanych to jest mnóstwo stetczków wycieczkowych

Chodzę sobie po okolicy. Dociera do mnie dość głośna muzyka, to i zachodzę sobie na piwko do "Cosmopolitan". Takie klimaty lubię: siedzę sobie praktycznie na ulicy i obserwuję przechodzących ludzi. Zauważam, że na drugiej stronie ulicy są zamknięte praktycznie wszystkie dyskoteki i bary. Nie ma tu natłoku turystów. Covid 19 dyktuje tu warunki.




5 października 2002 r.

Od rana przyhotelowy basen. Słuchawki na uszy i męczę Spotify. Gdy znudził mi się basen, ruszam do polskiego biura podróży alanyaonline.pl. Miałem już wcześniej, zaplanowany zakup 2 wycieczek z tego biura. Po zapoznaniu się z wieloma opcjami, postanowiłem odłożyć zakup wycieczek do jutra, aby na spokojnie przemyśleć kilka opcji.  Udaję się w stronę wzgórze Kale, na które wjeżdżam kolejką linową.






Wzgórze Kale usytuowane jest na cyplu, z trzech stron otoczonym morzem. Wznosi się na wysokość 250 metrów. Wzgórze to, za czasów Rzymu i Bizancjum zostało zamienione w twierdzę. Znajdziemy tam 6,5 km. murów obronnych i 140 baszt obronnych. Ze wzgórza tego rozpościera się piękny widok na miasto, przystań, no i na bezkresne morze.  

Alanya.



Alanya.



Alanya. Plaża Kleopatry.

Sporo na tym wzgórzu turystów, ale można też znaleźć odosobnione miejsca do odpoczynku i refleksji. Jest to dosyć spory teren, więc można go eksplorować godzinami. Dokonuję zakupu świeżo wyciskanego soku z granatów i pomarańczy i siadam sobie w cieniu napawając się spokojem.
Potem wdrapuję się na sam szczyt tego wzniesienia. Tam dokupuję bilet do t.z.w. "Fortecy Wewnętrznej" / Cytadeli/. Nie ma tu większych atrakcji, ale widoczki z tego miejsca są fajne. 


"Forteca Wewnętrzna"


"Forteca Wewnętrzna"

 Wieczorem wybieram się na t.z.w. "Graet Market". Mnóstwo otwartych sklepików. Klientów jak na lekarstwo. Ciężki to czas dla tych handlarzy. Nie są nachalni, jak w innych, muzułmańskich krajach to bywa. Niektórzy sprzedawcy wyczuwają, że jestem Polakiem witając się "Dzień dobry", gdy im odpowiadam, często pada natychmiast: "Kurwa ! Zajebiście !". Ot taki folklor...




Słyszę w oddali graną na żywo turecką muzykę, w restauracji na świeżym powietrzu. Myślę sobie, zajdę i posłucham przy piwie. Kelner informuje mnie, że w tej restauracji nie sprzedają alkoholu. No i się dowiedziałem, że w Turcji gastronomia jest podzielona na bardziej i mniej religijną.

 6 października 2020 r.

I powtórnie: z rana i w południe przyhotelowy basen. Następnie udaję się do biura alanyaonline.pl po zakup, przemyślanych już wycieczek. Od jakiegoś czasu przy wyjazdach zagranicznych korzystam z bardzo przyjaznej karty "Revolut". I tak chciałem zrobić tym razem. Musiałem wyskoczyć do pobliskich bankomatów, aby wyciągnąć z nich euro. Wszystkie 4 odmówiły mi realizacji tej transakcji. Musiałem posłużyć się kartą debetową. Okazuję się, że karta "Revolut" działa w Turcji, tylko w określonych bankomatach. Najczęściej w tych sygnowanych logiem banku. W każdym razie zakupiłem dwie wycieczki: 2 dniową do Kapadocji / wraz z lotem balonem/ oraz do Pamukkale. Zapłaciłem 300 euro i miałem już zaplanowaną sporą część pobytu w Turcji.

Tym razem po wizycie w tej agencji udałem się do pobliskiej jaskini "Damlatas". Jaskinia ta została przypadkowo odkryta w 1948 r. podczas prac budowlanych. Powstała ok. 15 tys. lat temu. W jaskini, przez cały rok utrzymuje się stała temperatura + 22 C. Powietrze w niej ma wartości lecznicze dla astmatyków, ale nie sprzyja osobom z chorobami układu krążenia. Właściwie dzięki tej jaskini, Alanya z sennej mieściny stała się kurortem.


Alanya. 



Alanya. 



Alanya. 



Alanya. 


7 października 2020 r.

Wczesny poranek godzina 4:10 czas ruszać do Kapadocji. Przede mną kilkugodzinna droga. Trochę obawiam się tej dłużyzny. 

Zatrzymujemy się na śniadanie.

Pierwszy poważniejszy przystanek w Sultanhani. Wokół sporo bezpańskich psów, zabiedzonych na maksa, ze strachem w oczach. Okazuje się, że spora część muzułmanów nie darzy szacunkiem psów, bo według przekazów pies ugryzł proroka Mahometa. Doprawdy porusza widok tych zagubionych psów na tureckich ulicach.

Sultanhani.


Przed nami średniowieczny dom towarowy- Karawanseraj, w zamierzchłych czasach, ważny punkt na Jedwabnym Szlaku.


Sultanhani.



Sultanhani.


Kupuję bilet i zaglądam do środka.


Sultanhani.



Sultanhani.



Sultanhani.

Następny przystanek to podziemne miasto w Saratli. Jedno z bardzo wielu podziemnych miast w Turcji. Z reguły budowali je chrześcijanie, jako schronienie przed wrogami. Podziemne miasto w Saratli ma 7 poziomów / udostępnione do zwiedzania są jedynie 3/. W mieście tym, ponoć mieszkało nawet do kilkunastu tysięcy mieszkańców. Trudno sobie to wszystko wyobrazić... Sam tryb podziemnego żywota, wiele systemów zabezpieczeń przed niepożądanymi gośćmi, systemy dostarczania wody etc.

Saratli.



Saratli.



Saratli.



Saratli.

Saratli.

Dookoła widać biedę. Ubogie panie sprzedające, zrobione przez siebie szmaciane lalki lub zardzewiałe bransoletki. Przybijający widok.

Zajeżdżamy na obiad. Na ścianie w restauracji portrety twórcy nowoczesnej Turcji - Ataturka.






Następny postój: Uchisar to miejsce z wieloma jaskiniami wydrążonymi w skale. Kiedyś zamieszkiwali je ludzie.

Uchisar.


W oddali widać twierdzę Uchizar, pełną otworów, korytarzy. Kiedyś spełniała rolę obronną i mogła pomieścić kilkanaście tysięcy ludzi


Uchisar.



Uchisar.



Uchisar.




Uchisar.


Uchisar.


Uchisar.

Następny przystanek : Goreme Open Air Muzeum. Tę zadziwiającą dolinę z 350 wykutymi w skale kościołami w 1907 r. odkrył francuski duchowny Guillaume de Jerphanion. Wchodzimy do płatnego muzeum, na terenie którego znajduje się 6 kościołów / jeden z nich jest dodatkowo płatny/. Są to małe świątynie na kilkadziesiąt, kilkanaście lub na kilka osób. Na ścianach wiele z nich malowidła z czasów Bizancjum. Większość z nich ma wydrapane oczy. Efekt pobytu muzułmanów w tym miejscu. 


Goreme Open Air Muzeum.


Goreme Open Air Muzeum.




Goreme Open Air Muzeum.


Goreme Open Air Muzeum.


Goreme Open Air Muzeum.


Goreme Open Air Muzeum.


Następny przystanek: Goreme - Park Narodowy. Następna porcja fantazyjnych formacji skalnych. Warto dodać, że podobnych nie spotkamy nigdzie indziej na świecie. Te przedziwne skalne twory, to efekt wielokrotnych, wulkanicznych erupcji oraz rozłożonej na miliony lat erozji skał. Dzięki temu jest doprawdy co podziwiać.

Goreme, Park Narodowy.


Goreme, Park Narodowy.


Goreme, Park Narodowy.

Goreme, Park Narodowy.


Goreme, Park Narodowy.


Goreme, Park Narodowy.

Następny punkt widokowy t.z.w. Dolina Wyobraźni




Dojeżdżamy do miejsca naszego noclegu hotelu Yusuf Yigitoglu Konagi, w mieście Urgup. Muszę przyznać, że podróż do tego miejsca minęła błyskawicznie / tyle po drodze było atrakcji/. Duża to również zasługa przewodniczki biura alanyaoline.pl, Pani Iwony. Rzadko zdarza się spotkać, tak kompetentnego przewodnika. Byłem na wielu wycieczkach / polsko, rosyjsko lub anglojęzycznych/, ale takiego przewodnika to jeszcze nie spotkałem. Pani Iwona w bardzo interesujący sposób, przekazała nam mnóstwo informacji na temat zwyczajów, tradycji, historii i geografii Turcji. Doprawdy najwyższy szacunek należy się tej osobie. Dodatkowo na tej wycieczce zebrała się wyjątkowo sympatyczna ekipa Polaków. Było wesoło i bardzo przyjemnie. 
No nic. Zachodzimy do tego przedziwnego hotelu, który wydaje się częściowo wykuty w skale. Tu czeka na nas kolacja. 


Hotel Yusuf Yigitoglu Konagi.


Hotel Yusuf Yigitoglu Konagi.




Hotel Yusuf Yigitoglu Konagi.


Hotel Yusuf Yigitoglu Konagi.

Po kolacji przespacerowałem się w stronę centrum miasta. Dosyć malownicze to miasteczko, ale nie było za wiele czasu, aby odkrywać jego uroki.

Urgup.


Urgup.


Urgup.


Urgup.

Bezdomne koty w Turcji można spotkać wszędzie / w parkach, w restauracjach, na płotach etc/. Ze względów historycznych mają znacznie lepiej, niż bezdomne psy. Ponoć kot, uchronił proroka Mahometa przed ukąszeniem węża, więc teraz są szanowane i dokarmiane. 

Urgup.

W ramach wycieczki, wykupiłem sobie dodatkową opcję t.z.w. "Turecki Wieczór". Zawieziono nas busikiem do lokalu "Yasar Baba", gdzie czekały na nas zastawione jadłem / zimne przekąski/ stoły. W trakcie oglądania popisów tureckich tancerek i tancerzy, raczyliśmy się tymi smakołykami. Pod dostatkiem było też alkoholu, wiec nasz pan kierowca uczył nas pić turecki, narodowy trunek Raki. Mieszało się go z wodą i zagryzało się serem i melonem. Trunek wchodził w nas dosyć sprawnie więc zabawa się rozkręcała. 

"Turecki Wieczór".


"Turecki Wieczór".


"Turecki Wieczór".

Na me nieszczęście, pani tancerka brzucha, wyciągnęła mnie na parkiet, gdzie musiałem powtarzać za nią jej wygibasy. Podejrzewam, że musiało wyglądać to komicznie. 

"Turecki Wieczór".

Ten "Turecki Wieczór", był bardzo interesującym i zabawnym  elementem tej wycieczki. Miło patrzyło się na egzotyczne, tureckie tańce. Było sporo śmiechu i smacznie za stołem. Polecam !

8 października 2020 r.

Pobudka bardzo wcześnie rano. Ruszamy, aby zdążyć na lot balonem, przed wschodem słońca. Taka atrakcja trochę kosztuje / 150 euro/, ale nie wyobrażałem sobie sytuacji, aby odwiedzić Kapadocję i nie ujrzeć jej z perspektywy kosza w unoszącym się balonie. I muszę przyznać, że widoki miałem tam niesamowite. To jedna z tych chwil w życiu, gdzie otacza cię nieopisywalne piękno, widoki odbierają mowę i czujesz wewnątrz, wręcz porażający zachwyt. Sam sobie zadawałem pytanie: czy jest prawdą to co widzę ? Wystartowaliśmy z lotem przed wschodem słońca, więc słoneczko zapewniło nam dodatkowe, wizualne atrakcje. Lot trwał z 50 minut. Lecieliśmy na różnych wysokościach: to zniżaliśmy się do jakichś dolin, to wznosiliśmy się nad innymi balonami do wysokości 1.100 metrów. Było mnóstwo czasu, aby nacieszyć wzrok wszystkimi tymi obrazkami. 


Park krajobrazowy Goreme.


Park krajobrazowy Goreme.


Park krajobrazowy Goreme.


Park krajobrazowy Goreme.


Po śniadaniu udajemy się w powrotną podróż. Pierwszy przystanek: punkt widokowy na twierdzę Uchisar, t.z.w. "Dolina Gołębia"

"Dolina Gołębia"


"Dolina Gołębia"

 W zagłębieniach skalnych są tu porobione gołębniki, stąd sporo tych ptaków wokół. 


"Dolina Gołębia"

Przed nami twierdza Uchisar i trochę wspinania przed nami.

Twierdza Uchisar.

A takie z niej widoczki...

Twierdza Uchisar.


Twierdza Uchisar.


Twierdza Uchisar.




Twierdza Uchisar.

Przydrożny obóz syryjskich uchodźców. Na terenie Turcji znajduje się ich ok. 3,7 miliona / to takie dwie Warszawy/.






Następny przystanek - Konya, tak zwana turecka Częstochowa. Główny ośrodek religijny tego kraju. Ponoć mieszka tu najbardziej religijna i konserwatywna ludność w Turcji. Przy okazji jest tu najwyższy % alkoholików. Logiczne, nie ? 

Zaglądamy do Muzeum Mavlany - tureckiego poety i jednego z ważniejszych ojców duchowych islamu. Ponoć jest tu włos proroka Mahometa.

Muzeum Mavlany.
Potem odwiedzamy meczet Selimiye Camii.


Meczet Selimiye Camii.


Meczet Selimiye Camii.

Przystanek w górach Taurus.


Za mną dwudniowa wycieczka do Kapadocji. Trudno opisać, jak dobry to był pomysł. Wycieczka na maksa pełna atrakcji i to takich, że często zapierało dech w piersiach. Bez tej wycieczki, mój wypad do Turcji byłby mocno kulawy i pozbawiany najjaśniejszego jego elementu - Kapadocji !!! 

Po tych wszystkich wrażeniach udaję się do centrum Alanyi, gdzie przy piwie poznaję przesympatyczne małżeństwo z Sankt Petersburga. Opowiadają mi o wadach i zaletach mieszkania w Sankt Petersburgu i Murmańsku / bo stamtąd pochodzą/. 

9 października 2020 r. 

W końcu wybrałem się na plażę. Plażę Kleopatry. Temp wody idealna + 27 C. Chyba najcieplejsza jaką spotkałem w życiu. Dziwna ta plaża, bo nie było na niej najmniejszej fali. W to mi graj ! Spędziłem tam kilka godzin, ze słuchawkami na uszach.

Plaża Kleopatry.


Po obiedzie czas na spacer po Alanyi. Kurort ten nie jest jakieś specjalnej urody. Jest dosyć malowniczo położony, z tym fortecznym, wysoko wznoszącym się cyplem. Ładnie jest otoczony górami, ale architektonicznie to żadna rewelacja. Za to trzeba przyznać, że jak na miasto śródziemnomorskie jest dosyć zadbane. Bardzo mili mieszkańcy. Fajnie można się poczuć w tym miejscu. 

Alanya. 


Alanya.

Alanya.



Alanya.


Alanya.

 Często korzystałem z taksówek. Z reguły za podróż płaciłem 2- 2,5 £. Ważne jest, aby się zapytać przed jazdą taksówkarza o cenę. Czasami gdy się nie spytałem, cena podskakiwała o 70 %.

Alanya.

W mieście tym znajdziemy sporo sklepów na dobrym poziomie.

Alanya.


Alanya.

Alanya.

10 października 2020 r. 

Dziś jadę na drugą wycieczkę z alanyaonline.pl Tym razem do Pamukkale. Znowu wyjazd w środku nocy. Tym razem mamy inną przewodniczkę Panią Renatę. To pełna humoru, wigoru i ekspresji osoba. Przemiło spędziliśmy czas w jej towarzystwie, otrzymując odpowiednią porcję informacji na każdym etapie naszej podróży. 
Tym razem było znacznie mniej interesujących przystanków po drodze, ale 2 główne cele naszej podróży: Pamukkale i Hierapolis wynagrodziły nam mniejszą dawkę emocji. 

Hierapolis to starożytne miasto z ponad dwoma tysiącami lat historii. Dziś do zwiedzania, pozostały jednie ruiny wybudowane w czasach rzymskich.


Starożytny teatr, mogący pomieścić 15-20 tysięcy widzów. Spacerujemy po sporym obszarze pozostałości po tym mieście. 

 Hierapolis.

Kilka kroków dalej, trafiamy na wyjątkową formację - źródła Pamukkale. Źródła te niosą ze sobą wapń i dwutlenek węgla i dzięki temu osadowi formują zadziwiające trawertyny / wapienne tarasy/. Różna jest temperatura w różnych źródłach, ale dwa z nich mają + 35 C. 



Pamukkale 


Pamukkale 
Spacerując boso po tych trawertynach / nie jest to całkowicie bezbolesna czynność/, mamy piękny widok na dolinę Lycos.

Pamukkale 

Pamukkale 

Pamukkale 

Wokół wszędzie słychać język rosyjski.


Pamukkale 

Pamukkale 

Pamukkale, to następne w mym życiu miejsce, które mocno odbiło się w mej pamięci. Przyrodniczy ewenement na skalę światową. Cudnie było tu być, ogarniać to wszystko mocno zdziwionym wzrokiem. Tak bardzo cieszę się, że tu byłem.


Wracam do Hierapolis

Hierapolis.

Po drodze, za 12 TL wykupuję wstęp na małego muzeum. Chodzę po nim i jego ogrodach.

Hierapolis.

Wykupuję też wstęp do basenu Kleopatry. Pławię się tu w leczniczej wodzie. Pływam między zatopionymi, starożytnymi kolumnami. Przewodniczka mówi nam, że w Europie nikt by nie wpadł na to, że można pływać wśród takich zabytków. Fajnie tutaj. W trakcie kąpieli, całe ciało jest pokryte malutkimi pęcherzykami. Długo siedzę w wodzie.

Hierapolis- basen Kleopatry.

Hierapolis.- basen Kleopatry.

Bezpańskie psy. Częsty widok na ulicach Turcji.

Hierapolis.

Reasumując: wycieczka do Pamukkale była strzałem w dziesiątkę ! Spełniła moje wszystkie oczekiwania, związane z odwiedzeniem tego wyjątkowego miejsca. 

11 października 2020 r. 
  
Z rana, tradycyjne wylegiwanie się na przyhotelowym basenie. Zakolegowałem się z jednym z barmanów - Kurdem. Miło nam się gaworzyło na różne tematy.

Późnym popołudniem, wybieram się w stronę bazaru położonego blisko morza.

Alanya.

Coś dla mnie 😀

Alanya.

Wielki bazar świeci pustkami. Kupuję sobie do domu herbatę jaśminową, eukaliptusową i jabłkową. Właśnie piję jedną z nich przy pisaniu tego tekstu..

Alanya - bazar.

Alanya.

Alanya.

Alanya.


12 października 2020 r. 

Wykupiłem sobie pobyt w przyhotelowym SPA. Z racji znacznie mniejszej ilości gości, obniżono mi cenę do 25 euro. W skład tego pakietu wchodziły dwie sauny, peeling całego ciała, masaż w tureckiej łaźni / ciało pokryte pianką/, maseczka na twarz, masaż na sucho i pewnie coś jeszcze. W połowie tego procesu przeszedłem z panią masażystką z angielskiego, na rosyjski, bo okazała się Azerką. Bardzo sympatyczna osoba i jeszcze otrzymałem kilka rad na temat mego zdrowia. 

SPA.

SPA.

SPA.

Wieczorem udałem się w stronę Harbour i znowu wylądowałem w "Cosmopolitan".

Alanya "Cosmopolitan".



Po drugiej stronie ulicy, wszystkie knajpy zamknięte - pewnie efekt Covid - 19.



I znowu spotkałem mych znajomych z Sankt Petersburga. Tym razem przyszli z parą Białorusinów. Jak się okazało, ich znajoma z Mińska była bardzo rozrywkową dziewczyną. Taniec na krześle był dla niej normą 😀. Spędziliśmy ten wieczór na długich rozmowach, kto gdzie był w jakim kraju i jak mu tam się podobało. 



13 października 2020 r.

Znowu od rana leniwy basen. Na Instagramie zauważyłem, że w Alanyi znajdują się rosyjscy youtuberzy z kanału "Интересные путешествия". Julia i Igor to mieszkańcy Kaliningradu zakochani w Polsce. Na swym kanale mają mnóstwo filmików z wypraw do Polski, nawet z mojego rodzinnego miasta - Lidzbarka Warmińskiego. A że wcześniej pisaliśmy coś do siebie, zaproponowałem spotkanie. Umówiliśmy się na przystani wycieczkowych łodzi i poszliśmy do restauracji. Przy piwku i pizzy odbyliśmy bardzo przyjemną rozmowę, wymieniając się wspomnieniami z różnych podróży. Na koniec rozmowy poprosili mnie o krótki wywiad, więc musiałem się jeszcze gimnastykować w języku rosyjskim. Jakoś przebrnąłem przez to. Link do tego wywiadu tutaj / od 23:54 / :  https://www.youtube.com/watch?v=ZKU2tFDrDdU&fbclid=IwAR1emZ-pI2TLv0tXIoMcX517HP2svuSnNOaH7vWN-bPLkrBeHDLsJ0GbuwY

14 października 2020 r. 

Ostatni dzień pobytu.  Z rana wymeldowałem się z hotelu / pozostawiając wszystkie moje rzeczy w schowku / i busik zabrał mnie na łódź, a tam czekał na mnie  ponad 4 godzinny rejs wokół Antalyi. Samolot miałem dopiero po północy, więc musiałem jakoś ten dzień zagospodarować. Ktoś mi polecił łódź "Kaptan Barbossa" więc nią wybrałem się na wycieczkę. Zapłaciłem 150 TL. Widziałem inne oferty, od 120 do 200 TL, ale akurat wybrałem ten statek.



Opływamy cypel w Antalyi.


Chyba największą atrakcją tego rejsu, były kąpiele wokół statku. Było pięć takich przystanków. Miałem okazję poskakać sobie z barierek burt do morza na główkę. Tyle lat nie robiłem tego z takiej wysokości. I muszę przyznać, że te kąpiele były miodem na moją duszę. Ciepluteńka woda, wokół piękne widoki: plaże, miasto, góry, przepływające łodzie...Dobrnąłem na sam szczyt radosnego samopoczucia. Jedna ze szczęśliwszych chwil w mym życiu. 


90 % uczestników tej wyprawy, to rosyjskojęzyczni turyści. Poznałem przesympatyczne, ukraińskie małżeństwo pochodzące z Dniepro, a obecnie mieszkające pod Hanowerem. Rzadko spotyka się tak miłych ludzi. 



Na łodzi zaserwowano nam dosyć smaczny lunch: smażona pierś kurczaka, ryż i surówka.


Podpływaliśmy do 3 jaskiń dostępnych jedynie od strony morza.


 Na koniec podpłynęliśmy pod plażę Kleopatra i tam leniwie sobie na niej leżeliśmy.


Niby ten rejs nie był niczym wyjątkowym, ale przyniósł mi tak wiele radości, że aż sam byłem zaskoczony tym faktem. 
Wróciłem do hotelu. Dalszą część dnia spędziłem na basenie. Dzień wcześniej, bardzo uprzejmy recepcjonista załatwił mi transfer na lotnisko. Strona internetowa tego przewoźnika bardzo dziwnie działała, a mój recepcjonista sprawnie zalatwił moją sprawę przez telefon. 
W drodze na lotnisko w małym busiku kilkoro Brytyjczyków pokłóciło się o zakładanie masek i o miejsca w tym busie. Komicznie to wyglądało.

Na lotnisku możecie znaleźć i takie toalety.


Ostatni akcent podróży - lotnisko w Antalya.



Podsumowując: jestem bardziej niż bardzo zadowolony z tej wyprawy. Ujrzałem w Turcji niewiarygodnie piękne miejsca. Jest to kraj w którym można wyśmienicie wypocząć. Poza małymi zgrzytami z taksówkarzami nie spotkało mnie tam, nic niemiłego. Turcja to kraj sympatycznych ludzi. Na ulicach miast, raczej nie widać biedy, wręcz przeciwnie: chodzą zadbani ludzie, sklepy pełne towarów. Pogoda w październiku była dla mnie idealna. W nocy temperatura spadała do + 20 C. Nigdy nie zapomnę wizyty w Kapadocji i Pamukkale. Niech żyje Turcja ! Bez Erdogana....

Las Vegas, Kanion Kolorado, Kanion Antylopy X, Zapora Hoovera, maj 2023 r.

15 maja 2023 r.   Lecę z Chicago  do Las Vegas . Chicago, lotnisko O'Hare. A tu już Nevada . Pustynie, góry i zieleń w szczątkowej form...